Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cmentarze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cmentarze. Pokaż wszystkie posty

środa, 12 marca 2014

Przeklęty von Forno


W leśnickim zamku coś przeciągle zaskrzypiało. Spłoszone myszy pouciekały do swoich nor, na dębowych półkach zadrżały talerze, braciom Zakonu Krzyżowców zaś na małą chwilę rozszerzyły się źrenice. „Przeklęty von Forno!”. Niewyraźna, czerwona plama na posadzce nagle rozbłysła w ostrym, krwistym kolorze. Załopotały ciężkie zasłony, w oddali zaszumiała dzika Bystrzyca. Znad cmentarza huknął trupi odór, zamkowy park zaś zaszedł gęstą mgłą. „Przeklęty von Forno”, zaklął ponownie zakonnik i wyszeptał kilka słów egzorcyzmu. Ale to na nic. Dla tak potępionej duszy nie było ratunku...

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Ruhe in Frieden – po raz wtóry


Postanowiłem wczoraj jeszcze raz obfotografować tereny obok przystanku Modra przy ul. Pilczyckiej. Od wielu lat zalegały tam stare, niemieckie płyty nagrobne ze zlikwidowanego w latach 70. cmentarza komunalnego. Co więcej, po wojnie było to anonimowe miejsce pochówku tysięcy Niemców, zapomniane i zarośnięte aż do masowej ekshumacji w 1998 roku. W 2012 roku podczas budowy trasy Tramwaju Plus ponownie wycięto wszechobecne krzewy i zarośla, posprzątano też zalegające wokół tony śmieci. Część nagrobków usunięto, reszta jednak pozostała – nie wiedzieć czemu – na swym dawnym miejscu. Już w drodze z przystanku zaskoczył mnie widok dwóch kamiennych płyt z niemieckimi inskrypcjami.

niedziela, 27 listopada 2011

O tych, którzy już nie wrócą

Ostatnio odwiedziłem raz jeszcze teren dawnego cmentarza bohaterów, opisywanego przeze mnie kilka postów wcześniej. Zauważyłem bowiem, że przy okazji remontu ul. Pilczyckiej zniknęła stojąca tam od zarania dziejów przyczepa. Okoliczne chaszcze ogarnięto, robotnicy załadowali też na ciężarówkę część leżących dookoła niemieckich płyt nagrobnych. Na miejscu pozostał nieco już mniejszy stos potłuczonych resztek pobliskich nekropolii, pojawiła się więc okazja do zbadania tego, co od lat pozostawało zakopane pod stertą kamiennego gruzu. Światło dzienne ujrzały kolejne, uwiecznione gotykiem nazwiska przedwojennych wrocławian. Postanowiłem sprawdzić w archiwach historię ich życia, uratować od zapomnienia to, co zostało już niemal utracone. Udało mi się trafić na ślad Ottilie Winkler i Theresie Stahr, za pomoc posłużył mi Hydral i stare księgi adresowe.



Pierwszą z bohaterek tego postu jest Ottilie Winkler z domu Maschner, woźna (albo dozorczyni - jakkolwiek tłumaczyć Hausmeisterin), która zmarła w 1935 r. Mieszkała przy dzisiejszej ul. Braniborskiej 67 (Berliner Str.). Prowadziła bardzo skromny żywot w przyziemiu oficyny, można domyślać się, że warunki jej zakwaterowania były fatalne. Lata 30. to czas wielkich kontrowersji odnośnie jakości życia w kamienicowych przybudówkach, na domiar złego budownictwo na Przedmieściu Mikołajskim nie słynęło z luksusów, a raczej z gnieżdżenia się ludzi na absurdalnie małych powierzchniach. Sytuacji nie poprawiała zapewne bliskość wielkiego rozjazdu kolejowego, na którym parowe lokomotywy głośno podkreślały swoją niepodzielną potęgę...


Ottilie była kobietą zamężną, książka adresowa wymienia zaś pod numerem 67 tylko jedną osobę o nazwisku Winkler. Być może została na świecie sama - skromność jej nagrobka sugeruje pochówek komunalny, przeprowadzony przez miasto. Udało mi się odnaleźć jej kamienicę na mapie i częściowo na zdjęciu lotniczym, niestety dziś nie ma już śladu po dawnej zabudowie. Wojna zmiotła ze swojej drogi oficynę frau Winkler, na jej miejscu stoi pawilon usługowy. Dawne czasy możemy odtworzyć już tylko w wyobraźni - podreptać śladami Ottilie pośród ściśniętych gęsto fasad Berliner Strasse, w cieniu ogromnych wież kościoła św. Pawła...

Druga z bohaterek to Theresia Stahr. Jej płyta nagrobna jest poważnie uszkodzona, ale zdobienia sugerują osobę nieco zamożniejszą. Książka adresowa wymienia Theresię jako emerytkę, mieszkającą na samym początku ul. Obornickiej (Obernigker Strasse), pod numerem 2. Jej mieszkanie znajdowało się na piętrze niewielkiego domu. Tuż obok Paul Seliger przez ponad 20 lat prowadził niewielką gospodę z letnim ogródkiem.


Theresia zapewne spędzała ciepłe popołudnia w błogiej, przedmiejskiej ciszy, przerywanej stukaniem kufli i głośnymi dyskusjami. Dziś w tym miejscu znajduje się parking wielkiego blokowiska, postęp urbanizacji zamienił spokojną dzielnicę w krainę betonowych wieżowców. Tak oto po kolejnej osobie pozostało jedynie wspomnienie wyryte gotykiem na rzuconym w kąt kamieniu...

* Kolaż zdjęć jest mojego autorstwa, w górnym rzędzie widać przewrócony krzyż i nagrobek Theresii Stahr, w dolnym nagrobek Ottilie Wiknler i alejkę cmentarza wojskowego. Pozostałe 2 zdjęcia pochodzą ze stron Wratislaviae Amici. Dane sprawdzałem w książkach adresowych z lat 1915, 1927, 1935, 1937 i 1941, lokalizacje na zdjęciach ustalałem metodami rodem z CSI: Breslau. Nie jestem pewien co do ulicy Obornickiej - gospoda miała numer 4 a numeracja szła w lewo, więc teoretycznie widoczny na zdjęciu dom ma numer 2. Trafność doboru nazwisk z książki adresowej oceniam na 80%.

niedziela, 11 września 2011

Zabytki Wrocławia: Cmentarz żydowski przy ul. Ślężnej

W ostatnim czasie zrobiłem za pośrednictwem Facebooka ankietę "Twój ulubiony zabytek we Wrocławiu". Ku mojemu zaskoczeniu padło niemal 200 odpowiedzi, stwierdziłem więc, że podążę za koniunkturą i opiszę najsmakowitsze kąski zabudowy naszego miasta :-). Na dobry początek przedstawię zdecydowanego zwycięzcę ankiety, czyli stary cmentarz żydowski przy ul. Ślężnej.

Ów cmentarz został otwarty w 1856 r., kiedy to gwałtowny wzrost ludności Wrocławia wymusił znalezienie nowych miejsc do grzebania zmarłych. Pomysłodawcy nowej nekropolii od początku mieli spore kłopoty organizacyjne, przede wszystkim brakowało im niezbędnych funduszy. Miasto odmówiło rozpisania pożyczki, gmina żydowska została więc zmuszona do dodatkowego opodatkowania wiernych. Po uzbieraniu niezbędnej kwoty zakupiono działkę przy szosie borowskiej, wyznaczono na niej alejki, zasadzono drzewa i wzniesiono niezbędne zabudowania. 17 listopada 1856 r. pochowano tu pierwszą osobę – kupca Lobela Sterna. Przez 90 lat nekropolia przyjęła ponad 12000 zmarłych. Od innych cmentarzy żydowskich odróżniała ją różnorodność form sztuki nagrobnej, inspirowanej najróżniejszymi motywami. Bogata symbolika przeplatała się z jońskimi kolumnami, klasycznymi frontonami i elementami architektury orientalnej. Po dojściu nazistów do władzy coraz bardziej utrudniano żydowskie pochówki, kres działalności cmentarza przyniosła II wojna światowa. W okolicy toczyły się wówczas ciężkie walki, na szczęście na macewach widać tylko nieliczne ślady po kulach. Okres komunizmu przyniósł dewastację i zaniedbania, dopiero w 1988 r. utworzono tu Muzeum Architektury Cmentarnej.

Jak dziś wygląda stary cmentarz żydowski? Z zewnątrz niepozornie. Wysoki mur zazdrośnie strzeże swoich tajemnic i ukrywa nekropolię przed ciekawskimi oczami przechodniów. Przekroczenie tego muru przenosi nas w zupełnie inny świat, w krainę otuloną bluszczem i spowitą przejmującym mrokiem. Od razu daje się poczuć tchnienie historii i echa odbywających się tu przez 90 lat pochówków. Przechadzając się po ścieżkach, mijając oszałamiające bogactwo dziesiątek grobowców toniemy w refleksjach. Bo cmentarz to nie tylko nagrobki i macewy, to przede wszystkim pamięć. Co rusz przechodzą koło nas duchy bogatych Wrocławian, którzy pamięć o sobie zaklęli w kosztownych mauzoleach. Są i tacy, którzy nieśmiertelność zdobyli jeszcze za życia – tu i ówdzie widnieją nazwiska pionierów polityki, nauki i sztuki. Gorąco namawiam do spaceru po tej dawnej nekropolii, szczególnie w okresie jesiennym, gdy wszechobecny bluszcz przysypią złote liście. Na pewno się nie zawiedziecie.

Garść porad praktycznych: Pamiętajcie, że aby uszanować zmarłych mężczyźni powinni wchodzić na cmentarz żydowski z nakryciem głowy. Wstęp kosztuje kilka złotych, polecam wcześniej poczytać trochę o symbolice nagrobnej.

Po bardziej szczegółowe informacje odsyłam Was na strony Wikipedii.

wtorek, 9 sierpnia 2011

"Ruhe in Frieden" – część III

Miałem się wstrzymać chwilę z nowymi postami, ale wczoraj natrafiłem na fascynujące fakty dotyczące nekropolii pomiędzy ulicami Pilczycką i Lotniczą. Pisałem ostatnio o niemieckich nagrobkach porzuconych za przystankiem linii 135 "Modra". Zacząłem się mocno zastanawiać, dlaczego na każdej mapie ten skrawek zaniedbanego i zaśmieconego terenu oznaczony jest jako cmentarz (lub część cmentarza żydowskiego). Odpowiedź przyszła zupełnie niechcący, za sprawą artykułów Grażyny Trzaskowskiej i dosłownie wbiła mnie w fotel.

Okazuje się, że owa niepozorna, trójkątna działka pomiędzy murem cmentarza żydowskiego, ul. Pilczycką a ogrodzeniem ogródków działkowych (oznaczona na mapie obok na czerwono) odegrała w czasach Festung Breslau niezwykle istotną rolę. W 1944 roku, w początkowym okresie oblężenia Wrocławia przez wojska sowieckie, postanowiono założyć na niej "cmentarz bohaterów". W styczniu i w lutym 1945 r. powstały tam 24 mogiły zbiorowe ze szczątkami 2500 ofiar, głównie żołnierzy, którzy zmarli w lazarecie zorganizowanym w szpitalu i klasztorze elżbietanek przy ul. Grabiszyńskiej 105-109.

środa, 27 lipca 2011

"Ruhe in Frieden" – część dalsza

Wybrałem się dziś za mur cmentarza żydowskiego przy ul. Lotniczej, aby sprawdzić doniesienia czytelnika emite o porozrzucanych nagrobkach. Rzeczywiście, widok jest niesamowity, ale i smutny. Około 100 metrów od przystanku autobusu 135 leży wielki stos płyt nagrobnych, z których część ma krzyże – muszą więc pochodzić z cmentarza komunalnego lub katolickiego (z naciskiem na ten pierwszy – Encyklopedia Wrocławia podaje, że z końcem XIX w. komunalne nekropolie przejęły rolę swoich katolickich odpowiedników). Dookoła panuje jeden wielki bałagan, dość powiedzieć, że zrobienie zdjęcia widocznego obok wymagało strącenia na ziemię kilku butelek po wódce...

Na dwóch nagrobkach zachowały się inskrypcje. Należą do Narii (Marii?) Bielsch z domu Smizec oraz do Emila Bielschera. Podobieństwo nagrobków i nazwisk właścicieli prowadzi do konkluzji, że była to prawdopodobnie rodzina. Niestety książki adresowe z lat 30. i 20. milczą na temat tych dwoje ludzi, kolejny element cmentarnej epopei pozostanie więc tajemnicą.

piątek, 17 czerwca 2011

"Ruhe in Frieden" po wrocławsku

Park Zachodni to jedno z ulubionych miejsc odpoczynku wrocławian. Jego nieodłącznym elementem stały się place zabaw, dziesiątki wiewiórek i piknikowa atmosfera pośród gęstego lasu. Ten czarujący zakątek miasta skrywa jednak w sobie mroczną tajemnicę. Wystarczy na chwilę skierować wzrok ku ziemi, aby zauważyć rzędy równo ociosanych kamieni. To zniszczone, niemieckie nagrobki nie dają zapomnieć o wstydliwej części naszej powojennej historii. Zapisane gotycką czcionką inskrypcje "Ruhe in Frieden" (Spoczywaj w pokoju) wyglądają na owych nagrobkach wręcz szyderczo...

Pozostałości cmentarza