Dziś opowiem Wam historię miejsca, które w ciągu zaledwie stu dziesięciu lat było świadkiem niezliczonej ilości wydarzeń i ludzkich dramatów. Obecnie przechodzi ono drugą młodość i w spektakularnym stylu wraca do czasów świetności. Mowa tu o kompleksie EIT+ na Praczach Odrzańskich, powstałym w miejscu dawnego zakładu dla ubogich i nieuleczalnie chorych.
niedziela, 9 grudnia 2012
Niemiecki dramat, radziecka musztra, polskie szkoły i europejska nauka
Dziś opowiem Wam historię miejsca, które w ciągu zaledwie stu dziesięciu lat było świadkiem niezliczonej ilości wydarzeń i ludzkich dramatów. Obecnie przechodzi ono drugą młodość i w spektakularnym stylu wraca do czasów świetności. Mowa tu o kompleksie EIT+ na Praczach Odrzańskich, powstałym w miejscu dawnego zakładu dla ubogich i nieuleczalnie chorych.
Etykiety:
I wojna światowa,
II wojna światowa,
pracze odrzańskie,
wieże ciśnień
sobota, 13 października 2012
W służbie Jego Cesarskiej Mości
20 stycznia 1918 r. nad Breslau zatrzęsło się niebo. W głowach cesarskich żołnierzy, wykończonych długą bitwą, zahuczał głośny warkot brytyjskich samolotów. Niemiecki dowódca, Hubert von Rebeur-Paschwitz, z pobłażaniem spojrzał na wątłe aeroplany i zrzucane przez nie małe bomby, uśmiech z jego twarzy zniknął jednak w jednej chwili. Oto seria gigantycznych eksplozji wyrzuciła w powietrze tumany dymu. Paniczne okrzyki przez radio oznaczały jedno: Breslau został doszczętnie zniszczony... ocalało jedynie trzydziestu z jego obrońców...
Etykiety:
I wojna światowa,
wokół wrocławia
niedziela, 30 września 2012
W wirze Siedmiu Kół
Dziś opowiem Wam historię kolejnego wrocławskiego Zaułka, noszącego nazwę Siedmiu Kół. Rozciągał się on na północnej jezdni obecnej ulicy Kazimierza Wielkiego, od ul. Gepperta do placu Bohaterów Getta (tak, taki plac istnieje i znajduje się koło kina Helios :)). Powstał w 1866 r. po zasypaniu starej miejskiej fosy. Pomimo, że obejmował zaledwie 14 budynków, budził podziw rozmachem architektury. Do dziś zachowało się tu 5 budowli, które dają wyobrażenie o przedwojennym obrazie uliczki.
Etykiety:
kazimierza wielkiego,
nieistniejące budowle,
stare miasto
niedziela, 16 września 2012
Spacer Zaułkiem Zamkowym
Zaułek Zamkowy to nieistniejąca już uliczka w centrum Wrocławia, zniszczona niemal doszczętnie podczas II wojny światowej, a następnie wchłonięta w latach 70. przez żarłoczną trasę W-Z. Znajdowała się pomiędzy ul. Gepperta i Świdnicką, zajmowała północny pas dzisiejszej ul. Kazimierza Wielkiego. Aż trudno uwierzyć, jak niezwykle wyglądała! Była wąska, ale zarazem wielkomiejska. Z tego bogactwa pozostało zaledwie... 17% zabudowy.
Etykiety:
kazimierza wielkiego,
nieistniejące budowle,
stare miasto
niedziela, 26 sierpnia 2012
Co zjadła trasa WZ? Zaułek Pokutniczy.
W latach 70. Stare Miasto przeszło jedną z największych przemian w swojej historii. Oto z powierzchni ziemi zniknęło kilka zabytkowych zaułków i uliczek, ich miejsce zaś zajęła dwupasmowa trasa W-Z. Trudno dziś powiedzieć, czy była to słuszna decyzja – plany takie bowiem snuli już nawet sami Niemcy, ponadto Wrocław w tym obszarze i tak przypominał jedną wielką ruinę.
Wspomniane zaułki na mapie układały się w bardzo osobliwy sposób, powstały bowiem w większości w wyniku zasypania dawnej miejskiej fosy. Jej stan sanitarny w połowie XIX wieku stał się na tyle nieznośny, że władze Breslau nakazały interwencję i przebudowę tej części starówki. Efekt był imponujący, jednakże już kilkadziesiąt lat później wąskie uliczki stanęły na przeszkodzie sprawnej organizacji ruchu. Coraz większa liczba samochodów powodowała konieczność opracowania nowych koncepcji. Zniszczenia wojenne wokół starej fosy rozwiały w tej sferze wszelkie wątpliwości, zrezygnowano z odbudowy zrujnowanych kamienic i przeznaczono puste tereny pod nową arterię. W efekcie centrum Wrocławia podzielone jest na dwie części ruchliwą, nieprzyjazną trasą. Od niedawna pojawiają się plany jej uspokojenia, powodujące mnóstwo kontrowersji wśród kierowców. Chciałbym dołożyć w tej dyskusji swoje trzy grosze i przypomnieć, jak pięknie wyglądała przed wojną dzisiejsza ulica Kazimierza Wielkiego. W następnych tygodniach będę publikował dalsze części tego cyklu. Na dobry początek - spacer po Zaułku Pokutniczym.
Wspomniane zaułki na mapie układały się w bardzo osobliwy sposób, powstały bowiem w większości w wyniku zasypania dawnej miejskiej fosy. Jej stan sanitarny w połowie XIX wieku stał się na tyle nieznośny, że władze Breslau nakazały interwencję i przebudowę tej części starówki. Efekt był imponujący, jednakże już kilkadziesiąt lat później wąskie uliczki stanęły na przeszkodzie sprawnej organizacji ruchu. Coraz większa liczba samochodów powodowała konieczność opracowania nowych koncepcji. Zniszczenia wojenne wokół starej fosy rozwiały w tej sferze wszelkie wątpliwości, zrezygnowano z odbudowy zrujnowanych kamienic i przeznaczono puste tereny pod nową arterię. W efekcie centrum Wrocławia podzielone jest na dwie części ruchliwą, nieprzyjazną trasą. Od niedawna pojawiają się plany jej uspokojenia, powodujące mnóstwo kontrowersji wśród kierowców. Chciałbym dołożyć w tej dyskusji swoje trzy grosze i przypomnieć, jak pięknie wyglądała przed wojną dzisiejsza ulica Kazimierza Wielkiego. W następnych tygodniach będę publikował dalsze części tego cyklu. Na dobry początek - spacer po Zaułku Pokutniczym.
Etykiety:
kazimierza wielkiego,
nieistniejące budowle,
stare miasto
środa, 20 czerwca 2012
Utracone perły ulicy Litomskiej
W ostatnim czasie Google udostępniło w swojej usłudze Street Maps zdjęcia wrocławskich ulic, dzięki którym możemy przemierzać miasto nie ruszając się z domu. Jest to świetne ułatwienie w poszukiwaniu zagadkowych miejsc, nie pokazuje jednak tego, co poszło w niepamięć wraz z upadkiem Festung Breslau. Wyobraźcie sobie możliwość pospacerowania wzdłuż przedwojennych pierzei kamienic, zmiecionych z ziemi podczas wojennej zawieruchy! Marząc o takim wehikule czasu postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce i wykorzystać to, co udostępnia nam Internet. Poznajecie to miejsce?
Etykiety:
II wojna światowa,
kamienice,
litomska,
szczepin
piątek, 15 czerwca 2012
Reprezentacja Polski we Wrocławiu
W ostatnim tygodniu fani futbolu byli wyraźnie zmartwieni faktem, że polska reprezentacja nie zagra w swoim decydującym meczu z Czechami w stolicy. Jako, że nie jestem zwolennikiem robienia z Euro 2012 "Pucharu Warszawy", chciałbym przybliżyć kilka faktów dotyczących piłkarskiego Wrocławia ;-).
Nasza narodowa drużyna pierwszy raz zetknęła się z nim już w 1935 roku! Pewnego ciepłego, wrześniowego wieczoru 45 000 kibiców zebrało się na Schlesierkampfbahn (dzisiejszym Stadionie Olimpijskim), aby obejrzeć towarzyski pojedynek reprezentacji Polski i III Rzeszy. Przegraliśmy go jedną bramką, z wynikiem 0:1, lokalna prasa jednak wychwalała w niebogłosy waleczność biało-czerwonych, nie szczędząc słów krytyki dla swojego selekcjonera, Otto Nerza. Obie ekipy – w atmosferze przyjaźni – udały się po meczu na uroczystą kolację do hotelu Vier Jahreszeiten przy Gartenstrasse 66. Polski trener, Józef Kałuża, wygłosił podczas niej pamiętną mowę pochwalną na cześć narodu niemieckiego i Führera. Zapewne mocno jej później żałował, zawierucha 1944 roku kosztowała go bowiem życie.
Nasza narodowa drużyna pierwszy raz zetknęła się z nim już w 1935 roku! Pewnego ciepłego, wrześniowego wieczoru 45 000 kibiców zebrało się na Schlesierkampfbahn (dzisiejszym Stadionie Olimpijskim), aby obejrzeć towarzyski pojedynek reprezentacji Polski i III Rzeszy. Przegraliśmy go jedną bramką, z wynikiem 0:1, lokalna prasa jednak wychwalała w niebogłosy waleczność biało-czerwonych, nie szczędząc słów krytyki dla swojego selekcjonera, Otto Nerza. Obie ekipy – w atmosferze przyjaźni – udały się po meczu na uroczystą kolację do hotelu Vier Jahreszeiten przy Gartenstrasse 66. Polski trener, Józef Kałuża, wygłosił podczas niej pamiętną mowę pochwalną na cześć narodu niemieckiego i Führera. Zapewne mocno jej później żałował, zawierucha 1944 roku kosztowała go bowiem życie.
Etykiety:
euro 2012
niedziela, 10 czerwca 2012
Wiazdny Dom Pod Złotym Berłem
Józef Wybicki
Józef Wybicki siedział zamyślony nad kartką papieru. Choć układanie słów w wiersze i przemowy było dla niego chlebem powszednim, nie potrafił wydusić z siebie ani jednego zdania. Powoli i mozolnie redagował list do swojej żony, która wskutek cesarskich intryg nie mogła zamieszkać razem z nim we Wrocławiu. Krople potu spadały miarowo na podłogę dusznego poddasza. Wybicki z wielkim żalem sączył ponure myśli, raz po raz przywoływał swoje wielkie porażki. Wojenna machina wielkich mocarstw całkowicie pozbawiła go złudzeń o odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Siedział teraz w ciasnym pokoju zajazdu, upokorzony, z dala od rodziny i przyjaciół. Z apatii wyrwał go radosny krzyk jego synów, Józefa i Łukasza. Wiedziony nieoczekiwanym porywem optymizmu chwycił za pióro i napisał przewrotnie:„Bo już w tej nowej mojej posesji mieszkam i jestem bardzo dobrze przy moim zdrowiu, bo żaden pedogrzysta, suchotnik i elegant do mnie się pod dach nie wgrzebie”
Etykiety:
kamienice,
kuźnicza,
legendy,
nieistniejące budowle
sobota, 2 czerwca 2012
Wrocław Główny już otwarty!
Można powiedzieć, że wczoraj miało miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń w historii polskiego Wrocławia. Po dwóch latach robót, zakrojonych na niespotykaną skalę, do użytku oddano wyremontowany dworzec PKP. Miastu zwrócono w ten sposób prawdziwą perłę – dotąd zakurzoną i trochę zapomnianą.
Gorąco zachęcam Was do odwiedzenia nowych wnętrz, dajcie się porwać neogotyckim fantazjom Grapowa! Zapraszam również do obejrzenia mojej galerii zdjęć. Różni się ona nieco od ujęć prezentowanych w mediach, starałem się uchwycić tu detale i smaki dworcowego kompleksu.
Link do galerii
Etykiety:
dworzec pkp,
euro 2012
niedziela, 27 maja 2012
Śmierć w Breslau
Zastanawialiście się może kiedyś, czy kryminalne opowieści o Eberhardzie Mocku osadzone były w prawdziwych realiach? Czy w dawnym Breslau naprawdę zdarzały się mroczne zbrodnie, których wyjaśnienie wymagało nadludzkiego wysiłku? Odpowiedź na to pytanie znalazłem w Encyklopedii Wrocławia. Znajduje się tam krótki wpis o historii, która w połowie lat 20. wstrząsnęła środkową Europą.
5 czerwca 1926 roku dziesięcioletnia Erika Fehse i jej ośmioletni brat, Otton wyruszyli na prośbę dziadka po przesyłkę na Pocztę Paczkową przy ulicy Weiße Ohle (dzisiejsza Janickiego). Dzieci miały do przebycia stosunkowo krótki odcinek drogi, ale nigdy nie dotarły do celu. Ich matka, Hedwig Fehse, zaniepokoiła się, gdy wieczorem jej pociechy nie wróciły do domu. Nie miała łatwego życia, los ciężko ją doświadczył. Na wojnie w 1918 r. straciła męża, od tego czasu wychowywała Erikę i Ottona sama. Byli wszystkim, co zostało jej na świecie. Tego samego dnia na kampusie Politechniki i w Parku Szczytnickim dokonano makabrycznego odkrycia. Późnym popołudniem przechodnie zauważyli pozbawione krwi i poćwiartowane części ciał dzieci. Zrozpaczona rodzina Fehse przeżyła prawdziwy szok, nie był to jednak koniec dramatu. Dwa dni później, 7 czerwca, dziadek otrzymał pocztą paczkę ze szczątkami wnuczki...
Etykiety:
dawne zbrodnie,
kontrowersje,
żydzi
niedziela, 25 marca 2012
Wrocław Główny i jego hala
XIX wiek to z pewnością okres galopującego rozwoju techniki, za którym próbowały nadążyć inne dziedziny życia. Skala postępu rok w rok zadziwiała ludzi, jedną z jego ikon było kolejnictwo. Europę przecięła gęsta sieć szyn, niosących na swoim grzbiecie wspaniałe, lśniące lokomotywy. Wrocław odegrał w tym szaleństwie niesłychanie ważną rolę, to tutaj bowiem powstał największy w całych Niemczech budynek dworca.
Etykiety:
dworzec pkp,
euro 2012
poniedziałek, 5 marca 2012
Wrocławski epizod Heinricha Harrera
Pewnego lipcowego dnia 1938 roku na Stadionie Olimpijskim uniosła się ogromna wrzawa. Kilkaset tysięcy gardeł zaczęło skandować „Ein Volk, Ein Reich, Ein Fuhrer!”. Tłum Niemców choć na chwilę chciał poczuć swą potęgę i niezwyciężoność. Rytm okrzyków wybijały setki maszerujących butów, wokół powiewały flagi ze swastykami i błyskawicami. Aż do wizyty papieża w 1983 roku nikt na Dolnym Śląsku nie widział aż tylu ludzi zgromadzonych w jednym miejscu. Wszystko to za sprawą Deutsches Turn- und Sportfest, czyli Wielkoniemieckiego Święta Sportu i Gimnastyki.
Święto to doskonale wpisywało się w politykę krzewienia tężyzny fizycznej, promowaną przez III Rzeszę. Organizowano je regularnie od 1860 roku, jako formę wewnątrzpaństwowej olimpiady. Nie miało sobie równych w rozmachu i liczbie gości. Sport od zawsze wiązał się z polityką, totalitarne reżimy zaś bardzo szybko zauważyły, że kształtując siłę i charakter obywateli wzmacniają potęgę narodu. Nazistowskie organizacje sportowe chętnie wykorzystywały ducha rywalizacji jako zakamuflowaną formę rasizmu, pogardy do słabszego wroga. Przy okazji wrocławskiego Turnfest specjaliści od propagandy urządzili z ogromnym rozmachem polityczny spektakl. Spotkało się tu bowiem kilka niezwykłych okoliczności, zwiastujących zdarzenia kluczowe dla losów Europy.
Święto to doskonale wpisywało się w politykę krzewienia tężyzny fizycznej, promowaną przez III Rzeszę. Organizowano je regularnie od 1860 roku, jako formę wewnątrzpaństwowej olimpiady. Nie miało sobie równych w rozmachu i liczbie gości. Sport od zawsze wiązał się z polityką, totalitarne reżimy zaś bardzo szybko zauważyły, że kształtując siłę i charakter obywateli wzmacniają potęgę narodu. Nazistowskie organizacje sportowe chętnie wykorzystywały ducha rywalizacji jako zakamuflowaną formę rasizmu, pogardy do słabszego wroga. Przy okazji wrocławskiego Turnfest specjaliści od propagandy urządzili z ogromnym rozmachem polityczny spektakl. Spotkało się tu bowiem kilka niezwykłych okoliczności, zwiastujących zdarzenia kluczowe dla losów Europy.
Etykiety:
kontrowersje,
stadion olimpijski
niedziela, 5 lutego 2012
Historia Czerwonego Barona
Jakiś czas temu opisywałem historię Iwana Połbina, pilota-generała poległego w bojowej misji nad twierdzą Breslau. Chciałbym poruszyć jeszcze raz temat wojskowej awiacji i przypomnieć inną postać, która stała się wręcz globalną ikoną kultury. Wyobraźcie sobie bowiem, że wrocławska ziemia wydała na świat bezapelacyjnie najlepszego lotnika I wojny światowej, przed którym drżeli piloci całej Europy! Mowa oczywiście o Manfredzie von Richthofenie, nazwanym Czerwonym Baronem.
Etykiety:
I wojna światowa,
powstańców śląskich,
wielka
niedziela, 8 stycznia 2012
Wrocławski młot na herezję
Pewnego chłodnego, wiosennego poranka 1453 roku na Plac Solny zaczęły zmierzać wielkie tłumy ludzi. Zgromadzenie złożone z wrocławian oraz mieszkańców pobliskich miasteczek z minuty na minutę stawało się coraz liczniejsze, tysiące głów spoglądały nerwowo w stronę jednej z narożnych kamienic. Unoszący się nad Placem gwar umilkł, gdy w oknie budynku ukazała się wychudzona sylwetka, w zniszczonej koszuli i znoszonym, mnisim habicie. To Jan Kapistran, papieski inkwizytor, wyszedł wygłosić jedno ze swoich płomiennych kazań. Wypowiadane po łacinie słowa ustami tłumaczy uderzały prosto w serca tłumu. Co rusz słuchacze wybuchali feerią emocji, nawiązania do sądu ostatecznego i nieuchronnej śmierci budziły prawdziwą trwogę i szkliły oczy bogobojnych mieszczan. Kaznodzieja, dzierżąc w ręku ludzką czaszkę grzmiał: "To jest zwierciadło, w którym możecie wszystko zobaczyć, co uczyniliście i do czego wasza miłość was doprowadziła. Patrzcie, gdzie są włosy, które tak trefiliście, gdzie nos, którym wdychaliście przyjemne zapachy, gdzie język, którym kłamaliście. Wszystko zjadły robaki!". Wkrótce chłód poranka ustąpił gorącym płomieniom, trzaskającym znad ułożonego na środku stosu. W objęcia ognia wierni wrzucili przedmioty zbytku - karty do gry, lustra, kosmetyki - stanowiące przeszkodę w osiągnięciu wiecznego żywota. Zgromadzeni ludzie doznali religijnego uniesienia, które wkrótce miało zamienić się w prawdziwy dramat...
Etykiety:
plac solny,
żydzi
Subskrybuj:
Posty (Atom)