niedziela, 25 marca 2012

Wrocław Główny i jego hala


XIX wiek to z pewnością okres galopującego rozwoju techniki, za którym próbowały nadążyć inne dziedziny życia. Skala postępu rok w rok zadziwiała ludzi, jedną z jego ikon było kolejnictwo. Europę przecięła gęsta sieć szyn, niosących na swoim grzbiecie wspaniałe, lśniące lokomotywy. Wrocław odegrał w tym szaleństwie niesłychanie ważną rolę, to tutaj bowiem powstał największy w całych Niemczech budynek dworca.


W 1855 roku Wilhelm Grapow, Królewski Architekt Kolei Górnośląskich, zaczął budzić do życia prawdziwe monstrum. Wkopano pierwsze łopaty pod fundamenty ogromnego gmachu, stylizowanego na późny, angielski gotyk. Niejedna katedra zawstydziłaby się patrząc na projekt Grapowa! Dworzec rósł w błyskawicznym tempie, ukończono go w niespełna dwa lata. Znad placu budowy wyłoniła się okazała fasada, z charakterystycznym ryzalitem, zwróconym w stronę miasta niczym trójoczna, rogata głowa. Olbrzym, dźwigający w swych trzewiach siedem milionów cegieł, pierwszy oddech wziął w 1857 roku. Jakże różnił się wtedy od swej dzisiejszej postaci! Przez jego misternie zdobione wnętrzności przebiegało kilka peronów. Szerokimi, ryzalitowymi ramionami porywał pociągi do przepastnego holu, aby wypuścić je zapełnione setkami pasażerów. Przebywali tu cesarze, arystokraci i wielcy ówczesnego świata.


Wraz z biegiem lat wielki kolejowy organizm stopniowo dojrzewał, aby na przełomie wieków przeobrazić się w twór jeszcze okazalszy. U boku dworcowego monstrum stanęła nowa hala peronowa, równie oryginalna i zachwycająca. Jej secesyjna finezja subtelnie flirtowała z powagą olbrzyma. Ten, zyskawszy nową towarzyszkę, znacznie spokorniał. Jego wnętrze już nigdy nie ujrzało buchającej dymem lokomotywy, dotychczasowy zgiełk zamienił się w błogi spokój, przerywany od czasu do czasu gwarem rozmów. Trwał z halą na dobre i na złe. Choć modernizacja z lat 20. przedłużyła ich wspólną młodość, to już wkrótce sielankę przerwała wojenna zawierucha. Bomby zrzucane z radzieckich samolotów zwiastowały rychły koniec dworca, potęga zaklęta w gotyckich wieżach powoli kruszyła się w starciu z niszczącą nawałnicą. Pomimo to niezwykła para budynków przetrwała! Szkody szybko naprawiono, rozpoczęły się nowe czasy i nowa rzeczywistość. Lata PRLu przyniosły we wnętrzach kilka unowocześnień, do nowego millenium monstrum wraz ze swą towarzyszką weszło jednak pełne zmarszczek. Jego serce tętniło wciąż mocno, ale barwne neony i błyszczące ściany pokrył gruby kurz. Podziw zamienił się w pogardę. Podróżni nie widzieli już niezwykłości, uciekali byle szybciej od nadgryzionych zębem czasu murów. Hala peronowa również straciła swój dawny blask, jej lekkość ugięła się pod ciężarem upływających lat. Czy to już koniec historii? Na szczęście nie!


Nie każdemu jest dane przeżyć drugą młodość, tym bardziej cieszy dzieło ostatnich lat, czyli wielka modernizacja wrocławskiego dworca. Skala wykonanych prac jest ogromna, ich efekt zobaczymy już za kilka miesięcy. Mogę spokojnie zakończyć tę krótką opowieść słowami "...i żyli długo i szczęśliwie" :-).

Zapraszam Was do obejrzenia zdjęć z remontu dworca na facebookowej stronie "Tajemniczego Wrocławia".

2 komentarze:

  1. Można dodać, że dorobienie hali ułatwiło rozwój południowej części miasta. Póki linia kolejowa prowadziła przez budynek, przecinała wrocławskie ulice. Dopiero wraz z halą powstały nasypy i wiadukty - tory przeniosły się wyżej.

    Ale ja bym jeszcze prosił o notkę o starszym bracie, którego to monstrum uśmierciło - o Dworcu Górnośląskim, dawniej Oławskim. Ten to dopiero jest dla mnie tajemniczy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wrocław to piękne miasto.

    OdpowiedzUsuń

Uprzejmie proszę o nie przesyłanie w komentarzach SEO-spamu.