Pokazywanie postów oznaczonych etykietą II wojna światowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą II wojna światowa. Pokaż wszystkie posty
sobota, 12 stycznia 2013
Wrocław wczoraj i dziś
W ostatnim czasie wpadłem na pomysł utworzenia serii kolaży fotograficznych, pokazujących porównanie Wrocławia przedwojennego (na podstawie dolny-slask.org.pl) z dzisiejszym. Stopniowo wrzucałem zdjęcia na facebookowy profil blogu, gdzie mogłem obserwować reakcje internautów i mediów (Gazeta.pl tu i tu, TVN24). Idea porównań okazała się strzałem w dziesiątkę. Dziś – w ramach podsumowania akcji – chciałbym zaprezentować wykonane fotomontaże na blogu. Zapraszam do oglądania i komentowania!
Etykiety:
II wojna światowa,
kościoły,
nieistniejące budowle
niedziela, 9 grudnia 2012
Niemiecki dramat, radziecka musztra, polskie szkoły i europejska nauka
Dziś opowiem Wam historię miejsca, które w ciągu zaledwie stu dziesięciu lat było świadkiem niezliczonej ilości wydarzeń i ludzkich dramatów. Obecnie przechodzi ono drugą młodość i w spektakularnym stylu wraca do czasów świetności. Mowa tu o kompleksie EIT+ na Praczach Odrzańskich, powstałym w miejscu dawnego zakładu dla ubogich i nieuleczalnie chorych.
Etykiety:
I wojna światowa,
II wojna światowa,
pracze odrzańskie,
wieże ciśnień
środa, 20 czerwca 2012
Utracone perły ulicy Litomskiej
W ostatnim czasie Google udostępniło w swojej usłudze Street Maps zdjęcia wrocławskich ulic, dzięki którym możemy przemierzać miasto nie ruszając się z domu. Jest to świetne ułatwienie w poszukiwaniu zagadkowych miejsc, nie pokazuje jednak tego, co poszło w niepamięć wraz z upadkiem Festung Breslau. Wyobraźcie sobie możliwość pospacerowania wzdłuż przedwojennych pierzei kamienic, zmiecionych z ziemi podczas wojennej zawieruchy! Marząc o takim wehikule czasu postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce i wykorzystać to, co udostępnia nam Internet. Poznajecie to miejsce?


Etykiety:
II wojna światowa,
kamienice,
litomska,
szczepin
sobota, 22 października 2011
Historia Iwana Połbina
Gdyby policzyć wszystkie istniejące na świecie legendy, krainą największych marzycieli okazałaby się zapewne sowiecka Rosja. Komunistyczny reżim nie przetrwał długo, pozostawił jednak za sobą tysiące opowieści o bohaterskich działaczach i żołnierzach. Świetnym przykładem radzieckiej legendy jest z pewnością Iwan Połbin, generał Armii Czerwonej, poległy nad Festung Breslau. Jego nazwisko do dziś nosi jedna z kozanowskich ulic - dlaczego nie zmieniło się to podczas szalonej dekomunizacji lat 90.?
Iwan Semenowicz Połbin urodził się w 1905 r. w więziennej celi. W najmłodszych latach uczęszczał do szkoły powszechnej i pracował jako pastuch. Nieco później wyjechał z rodzinnej miejscowości i zatrudnił się w charakterze robotnika na kolei. Wstąpił również do Komsomołu. Gdy w 1927 r. wcielono go do armii, wreszcie odnalazł swoje przeznaczenie. Szybko piął się na szczeblach kariery, w 1931 r. ukończył z wyróżnieniem wojskową szkoły pilotów w Orenburgu. Do końca życia odbył łącznie 157 lotów bojowych, z szeregowego żołnierza w niespełna 15 lat stał się generałem majorem Armii Czerwonej. Walczył na Bliskim Wschodzie, w bitwie stalingradzkiej oraz na ziemi sandomierskiej. W 1945 r. skierowano go nad Dolny Śląsk.
Czym wsławił się Połbin? Współpracownicy i podwładni z pewnością podziwiali jego porywczy charakter i odwagę. Nawet jako generał, pomimo wyraźnego zakazu, nadal odbywał loty bojowe. Nigdy nie pozostawił swoich pilotów w trudnych misjach, a przynajmniej tak rysowała jego postać sowiecka propaganda. Szalone pomysły taktyczne Połbina przeszły do historii lotnictwa, przypisuje się mu przede wszystkim pierwsze znane użycie bombowców do zestrzelenia wrogich samolotów (zazwyczaj zajmowały się tym myśliwce z eskorty). W październiku 1943 r. jego pułk zniszczył sześć niemieckich maszyn przy stracie trzech własnych. W ten sposób sowieckie pozycje uniknęły nieprzyjacielskich bombardowań. Już w 1942 r. Połbin uhonorowany był najwyższym tytułem Bohatera Związku Radzieckiego, trzy lata później otrzymał go po raz drugi. Niestety pośmiertnie.
Co takiego stało się w 1945 r. nad płonącym Breslau? 10 lutego 1945 r. odbyły się pierwsze radzieckie naloty na stolicę Dolnego Śląska. Następnego dnia piękna pogoda zachęciła stacjonującego w Brzegu Połbina do poprowadzenia pułku 9 bombowców nad podwrocławski Oporów. Wybrał drogę ponad miastem, liczył, że ukryje się w gęstym dymie buchającym z płonących budynków. Ta odważna decyzja okazała się zgubna dla niego i załogi, samolot Pe-2 został zauważony i zestrzelony przez działo stojące na ul. Fiołkowej, niedaleko dzisiejszego FAT-u. Maszyna eksplodowała, szczątków samego generała dotąd nie odnaleziono.
Dziś postać Iwana Połbina budzi poważne kontrowersje. Nie da się zaprzeczyć, że był jedynym w historii generałem, który poległ prowadząc bojowy lot. Przypisuje się mu również wiele innowacji w dziedzinie taktyki walki powietrznej. Czy powinniśmy jednak honorować żołnierza Armii Czerwonej poprzez nazwę kozanowskiej ulicy? Ten temat powraca od kilku lat jak bumerang. Dr Maciej Korkuć z krakowskiego IPN, specjalista w dziedzinie "lustrowania" ulic wypowiedział się, że:
Co o tym myślicie?
Iwan Semenowicz Połbin urodził się w 1905 r. w więziennej celi. W najmłodszych latach uczęszczał do szkoły powszechnej i pracował jako pastuch. Nieco później wyjechał z rodzinnej miejscowości i zatrudnił się w charakterze robotnika na kolei. Wstąpił również do Komsomołu. Gdy w 1927 r. wcielono go do armii, wreszcie odnalazł swoje przeznaczenie. Szybko piął się na szczeblach kariery, w 1931 r. ukończył z wyróżnieniem wojskową szkoły pilotów w Orenburgu. Do końca życia odbył łącznie 157 lotów bojowych, z szeregowego żołnierza w niespełna 15 lat stał się generałem majorem Armii Czerwonej. Walczył na Bliskim Wschodzie, w bitwie stalingradzkiej oraz na ziemi sandomierskiej. W 1945 r. skierowano go nad Dolny Śląsk.
Czym wsławił się Połbin? Współpracownicy i podwładni z pewnością podziwiali jego porywczy charakter i odwagę. Nawet jako generał, pomimo wyraźnego zakazu, nadal odbywał loty bojowe. Nigdy nie pozostawił swoich pilotów w trudnych misjach, a przynajmniej tak rysowała jego postać sowiecka propaganda. Szalone pomysły taktyczne Połbina przeszły do historii lotnictwa, przypisuje się mu przede wszystkim pierwsze znane użycie bombowców do zestrzelenia wrogich samolotów (zazwyczaj zajmowały się tym myśliwce z eskorty). W październiku 1943 r. jego pułk zniszczył sześć niemieckich maszyn przy stracie trzech własnych. W ten sposób sowieckie pozycje uniknęły nieprzyjacielskich bombardowań. Już w 1942 r. Połbin uhonorowany był najwyższym tytułem Bohatera Związku Radzieckiego, trzy lata później otrzymał go po raz drugi. Niestety pośmiertnie.
Co takiego stało się w 1945 r. nad płonącym Breslau? 10 lutego 1945 r. odbyły się pierwsze radzieckie naloty na stolicę Dolnego Śląska. Następnego dnia piękna pogoda zachęciła stacjonującego w Brzegu Połbina do poprowadzenia pułku 9 bombowców nad podwrocławski Oporów. Wybrał drogę ponad miastem, liczył, że ukryje się w gęstym dymie buchającym z płonących budynków. Ta odważna decyzja okazała się zgubna dla niego i załogi, samolot Pe-2 został zauważony i zestrzelony przez działo stojące na ul. Fiołkowej, niedaleko dzisiejszego FAT-u. Maszyna eksplodowała, szczątków samego generała dotąd nie odnaleziono.
Dziś postać Iwana Połbina budzi poważne kontrowersje. Nie da się zaprzeczyć, że był jedynym w historii generałem, który poległ prowadząc bojowy lot. Przypisuje się mu również wiele innowacji w dziedzinie taktyki walki powietrznej. Czy powinniśmy jednak honorować żołnierza Armii Czerwonej poprzez nazwę kozanowskiej ulicy? Ten temat powraca od kilku lat jak bumerang. Dr Maciej Korkuć z krakowskiego IPN, specjalista w dziedzinie "lustrowania" ulic wypowiedział się, że:
W czasie bitwy o twierdzę Wrocław zginęło wielu wybitnych żołnierzy sowieckich i niemieckich, jedni w służbie Stalina, drudzy Hitlera. Nie powinno być dla takich "bohaterów" miejsca w Polsce. Mają dużo ulic w Niemczech i w Rosji.
Co o tym myślicie?
Etykiety:
II wojna światowa,
kontrowersje,
kozanów
środa, 3 sierpnia 2011
Wrocławskie Powstanie Warszawskie
Podczas inscenizacji Powstania Warszawskiego na Rynku przyszło mi do głowy pytanie: co tak naprawdę działo się we Wrocławiu w sierpniu 1944 r.? Czy Powstanie odbiło tu jakieś piętno? Odpowiedź jest bardzo ciekawa, również jako uzasadnienie wydawania pieniędzy na rekonstrukcję wydarzeń, które "wrocławian nie dotyczą". Znalezienie informacji zajęło mi kilka dni, kluczowy okazał się artykuł Krzysztofa Popińskiego "Prasa w Breslau o Powstaniu Warszawskim".
Pierwsze wzmianki o Powstaniu pojawiły się w lokalnych gazetach dopiero 18 dni po jego rozpoczęciu, zgodnie z zaleceniami Ministerstwa Propagandy Rzeszy zastosowano tezy o przedsięwzięciu z góry skazanym na porażkę i opartym na fałszywych i naiwnych przesłankach politycznych. W "Schlesische Zeitung" opublikowano łącznie 7 not prasowych o wydarzeniach w polskiej stolicy, okraszonych opowieściami o zrozpaczonych uchodźcach i o bandytach, prowadzących nieuczciwą walkę w niemieckich mundurach. 30 września ukazała się relacja korespondenta wojennego, Seppa Härle, opowiadająca o ciężkich walkach w kanałach i o dzielnych saperach wspierających piechotę i wojska pancerne. Relacja szczegółowo opisywała taktykę Niemców, a przynajmniej jej udane aspekty. Opowiadała o odcięciu pitnej wody i wykradnięciu planów kanalizacji, obrazowo pokazywała walkę o każdy metr gęstej zabudowy. Można powiedzieć, że pomimo zrzucania pełnej odpowiedzialności na Powstańców zaskakująco sprawnie oddawała dramatyzm Powstania.
Informacje zamieszczane w gazetach były jedynie parafrazami tekstów nadsyłanych z Berlina, trudno więc spodziewać się, że stanowiły echo przekonań mieszkańców Wrocławia. Znacznie bardziej miarodajne jest porównanie powstańczej Warszawy do uformowanego później Festung Breslau. Historycy spierają się na temat podobieństw obu bitew, niepodważalny jest jednak fakt, że zarówno Sowieci, jak i Niemcy stosowali taktykę podpatrzoną wcześniej nad Wisłą. Obrońcy miasta masowo wykorzystywali granatniki i pancerfausty, przemieszczali się kanalizacją i rozbijali ściany działowe w piwnicach, których przestrzeń służyła za schrony i ciągi komunikacyjne dla wojska. Rosjanie zaś przeszli do działań w mieszanych grupach bojowych złożonych z piechoty, artylerii i saperów - jakby żywcem wyjętych z niemieckich relacji z Powstania Warszawskiego.
Niemcy jednak nie wynieśli z Warszawy najważniejszej lekcji – takiej walki praktycznie nie da się wygrać. Los obrońców Festung Breslau okazał się paradoksalnie o wiele tragiczniejszy od losu powstańców. Sowieci nie dotrzymali w maju 1945 r. warunków kapitulacji i zgotowali jeńcom prawdziwe piekło w radzieckich obozach. Miasto uległo niemal zupełnej zagładzie, pod jego gruzami zginęły tysiące żołnierzy. Tragedia Warszawy okazała się zapowiedzią zniszczenia nadodrzańskiej "twierdzy"...
Źródło
Głowiński, Tomasz - Festung Breslau 1945. Historia i pamięć., Wrocław 2009
Pierwsze wzmianki o Powstaniu pojawiły się w lokalnych gazetach dopiero 18 dni po jego rozpoczęciu, zgodnie z zaleceniami Ministerstwa Propagandy Rzeszy zastosowano tezy o przedsięwzięciu z góry skazanym na porażkę i opartym na fałszywych i naiwnych przesłankach politycznych. W "Schlesische Zeitung" opublikowano łącznie 7 not prasowych o wydarzeniach w polskiej stolicy, okraszonych opowieściami o zrozpaczonych uchodźcach i o bandytach, prowadzących nieuczciwą walkę w niemieckich mundurach. 30 września ukazała się relacja korespondenta wojennego, Seppa Härle, opowiadająca o ciężkich walkach w kanałach i o dzielnych saperach wspierających piechotę i wojska pancerne. Relacja szczegółowo opisywała taktykę Niemców, a przynajmniej jej udane aspekty. Opowiadała o odcięciu pitnej wody i wykradnięciu planów kanalizacji, obrazowo pokazywała walkę o każdy metr gęstej zabudowy. Można powiedzieć, że pomimo zrzucania pełnej odpowiedzialności na Powstańców zaskakująco sprawnie oddawała dramatyzm Powstania.
Informacje zamieszczane w gazetach były jedynie parafrazami tekstów nadsyłanych z Berlina, trudno więc spodziewać się, że stanowiły echo przekonań mieszkańców Wrocławia. Znacznie bardziej miarodajne jest porównanie powstańczej Warszawy do uformowanego później Festung Breslau. Historycy spierają się na temat podobieństw obu bitew, niepodważalny jest jednak fakt, że zarówno Sowieci, jak i Niemcy stosowali taktykę podpatrzoną wcześniej nad Wisłą. Obrońcy miasta masowo wykorzystywali granatniki i pancerfausty, przemieszczali się kanalizacją i rozbijali ściany działowe w piwnicach, których przestrzeń służyła za schrony i ciągi komunikacyjne dla wojska. Rosjanie zaś przeszli do działań w mieszanych grupach bojowych złożonych z piechoty, artylerii i saperów - jakby żywcem wyjętych z niemieckich relacji z Powstania Warszawskiego.
Niemcy jednak nie wynieśli z Warszawy najważniejszej lekcji – takiej walki praktycznie nie da się wygrać. Los obrońców Festung Breslau okazał się paradoksalnie o wiele tragiczniejszy od losu powstańców. Sowieci nie dotrzymali w maju 1945 r. warunków kapitulacji i zgotowali jeńcom prawdziwe piekło w radzieckich obozach. Miasto uległo niemal zupełnej zagładzie, pod jego gruzami zginęły tysiące żołnierzy. Tragedia Warszawy okazała się zapowiedzią zniszczenia nadodrzańskiej "twierdzy"...
Źródło
Głowiński, Tomasz - Festung Breslau 1945. Historia i pamięć., Wrocław 2009
Etykiety:
II wojna światowa
Subskrybuj:
Posty (Atom)