Jakiś czas temu opisywałem historię Iwana Połbina, pilota-generała poległego w bojowej misji nad twierdzą Breslau. Chciałbym poruszyć jeszcze raz temat wojskowej awiacji i przypomnieć inną postać, która stała się wręcz globalną ikoną kultury. Wyobraźcie sobie bowiem, że wrocławska ziemia wydała na świat bezapelacyjnie najlepszego lotnika I wojny światowej, przed którym drżeli piloci całej Europy! Mowa oczywiście o Manfredzie von Richthofenie, nazwanym Czerwonym Baronem.
Manfred urodził się w 1892 r., w kamienicy przy Kaiser-Wilhelm-Strasse 92-94 (róg Powstańców Śląskich i Wielkiej). Tutaj też spędził pierwsze dziewięć lat swojego życia. Dorastał w pięknej, reprezentacyjnej dzielnicy Wrocławia, poprzecinanej wieżami wystawnie zdobionych pierzei. W 1901 r. wraz z rodziną przeniósł się do Świdnicy, tam też został posłany do szkoły wojskowej. Dziesięć lat później służył już w armii pruskiej. Początek oficerskiej kariery młodego barona przypadł na czasy I wojny światowej. Jako kawalerzysta stacjonował na terenie dzisiejszej Polski, z dala od linii frontu. Ambitny i żądny sukcesów, nie mógł znieść braku konfrontacji z nieprzyjacielem. W 1915 r. poprosił o przeniesienie do lotnictwa. Od tej pory rozpoczęła się jego ogromna fascynacja awiacją. Wbrew niemieckiej propagandzie – nie był wzorowym uczniem. Co więcej – oblał swój kurs pilotażu, gdy w pierwszym samodzielnym locie uszkodził podwozie aeroplanu.
Punktem zwrotnym w karierze Manfreda von Richthofena okazało się zaprzyjaźnienie z asem lotnictwa, Oswaldem Boelcke. Po długich staraniach otrzymał upragnioną licencję pilota, Boelcke zaś zaproponował mu szkolenie bojowe i dołączenie do nowo utworzonej eskadry myśliwskiej Jagdstaffel 2. Od tej pory losy młodego lotnika potoczyły się zupełnie nieoczekiwanym torem. Przez trzy kolejne lata zdołał zestrzelić 80 maszyn wroga, zostawiając w tyle swego mistrza. Charakterystycznym, czerwonym samolotem siał postrach na wszystkich frontach. Otrzymał najwyższe pruskie odznaczenia, błyskawicznie stał się też narodowym bohaterem. 21 kwietnia 1918 r., u szczytu swojej chwały, ruszył po 81. zwycięstwo. Podczas pościgu za brytyjskim samolotem dosięgły go wrogie pociski artyleryjskie. Jeden z nich przeszył ciało barona, uszkadzając jego płuca, wątrobę i serce. Czerwony trójpłatowiec spadł bezwiednie, przynosząc śmierć swojemu pilotowi.
Co sprawiło, że o Czerwonym Baronie do dziś powstają książki, gry i filmy? Z pewnością swój udział mają tu niezliczone opowieści o rycerskości von Richthofena, który potrafił wylądować w pobliżu zestrzelonego samolotu i uścisnąć rękę swojemu przeciwnikowi. Pomimo tych szlachetnych gestów musimy pamiętać, że stanowił przede wszystkim szalenie skuteczną maszynę do zabijania. Niektóre monografie wspominają wręcz o bezwzględności, z którą zadawał obrażenia wrogim pilotom. Kult Czerwonego Barona w Republice Weimarskiej osiągał nieraz absurdalne rozmiary. Na terenie dzisiejszego Wrocławia znajdywały się aż trzy ulice i dwa place nazwane jego imieniem! (ul. Pękalskiego, Górnicza, Unruga oraz pl. Wiślany i plac w okolicach ul. Kosmicznej). Postać asa podchwyciła również nazistowska propaganda, za wstawiennictwem Hermanna Goeringa (który przejął dowództwo na jednostką barona po jego śmierci, w czasach III Rzeszy chciał prawdopodobnie uszczknąć dla siebie część jego chwały). Wydawało się, że okrucieństwa hitlerowców zachwieją globalną pamięć o dawnych niemieckich bohaterach, tak się jednak nie stało. Wręcz przeciwnie – do dziś Richthofena wspominają miłośnicy lotnictwa na całym świecie.
Czy Polakom wypada czcić pamięć pruskiego pilota? Rozsądźcie sami. Od siebie dodam, że I wojna światowa była ostatnim konfliktem, podczas którego żołnierzy wszystkich narodowości chowano na wspólnych cmentarzach. Wrogom i przyjaciołom oddawano jednakowy szacunek, o czym dobitnie świadczy pogrzeb Richthofena. Ową ceremonię, z wszelkimi wojskowymi honorami, zorganizował 3. dywizjon australijskich sił powietrznych. Uczestniczyło w niej wielu brytyjskich i francuskich pilotów, przedkładających podziw dla człowieka nad nienawiść do wroga...
Artykuł jest kompilacją kilku źródeł internetowych (1, 2, 3), Encyklopedii Wrocławia oraz pamiętnika Manfreda von Richthofena. Lokalizacja kamienicy jest praktycznie pewna, potwierdza ją kilka niezależnych źródeł. W nagłówku zostało użyte współczesne zdjęcie samolotu Fokker autorstwa 905bosun (oryginał) na licencji CC BY-NC-SA 2.0. Zdjęcie kamienicy pochodzi z serwisu Wratislaviae Amici (przesłał je użytkownik maras). Zdjęcie Richthofena jest w domenie publicznej (oryginał).
Po kamienicy, w której urodził się von Richthofen nie zostało już nic, zawierucha II wojny światowej zmiotła z ziemi całą dzielnicę. Możecie co najwyżej odwiedzić puste miejsce po budynku nr. 92-94, zlokalizowane na rogu ulic Powstańców Śląskich i Wielkiej, naprzeciwko Sky Tower. Kierujcie się po prostu w stronę jedynego wrocławskiego drapacza chmur. Dziś znajduje się tam trawnik zajęty przez sklep z drzewkami.
Słyszałem właśnie o wersji z okolicami ul. Jaworowej, ale to się nie potwierdziło w żadnym źródle ani monografii. Jeśli informacja o Lipowej pochodzi z jakiegoś konkretnego źródła to prosiłbym o namiary :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=rJroCWsV2pI kiedys w jakiejs ksiazce wyczytalam ze w tej willi, dotre do niej. Tak czy inaczej coś moze sie tu nie zgadzac bo roku urodzenia brona to 1892, a wybudowanie willi to 1897 chyba ze wtedy byla oddana a czseniej zamieszkiwana?
OdpowiedzUsuńRichthofenowie byli dużą rodziną z dużą liczbą posiadłości w mieście, być może ktoś pochopnie wziął pod uwagę właśnie Lipową :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytajcie to: "My father was in the 1st Regiment of Cuirassiers in Breslau when I was born on the 2nd of May, 1892. We then lived at Kleinburg." Źródło http://www.century-of-flight.net/Aviation%20history/airplane%20at%20war/upload4/Baron%20Manfred%20von%20Richthofen%20journal.htm
OdpowiedzUsuńZawsze sądziłem, że Red Baron urodził się i mieszkał w koszarach na Hallera. Kamienia na rogu z Wielką wcale nie leży na Borku.
A czy jego ojciec był w tym czasie czynnym żołnierzem? Nie pamiętam już, ale coś obija mi się w pamięci, że dosyć szybko zakończył służbę. Co do pamiętnika - znam ten zapis, ale w akcie urodzenia wyraźnie widnieje Powstańców Śląskich 92. Podejrzewam, że prawda leży gdzieś pośrodku :-).
OdpowiedzUsuńA gdzie można zobaczyć ten akt urodzenia, czy możesz go opublikować albo podać jakiś link? Powątpiewam, żeby na akcie urodzenia podany był adres urodzenia ale może się mylę, dlatego chciałbym to zobaczyć. Co do Lipowej to w latach 90-tych XIX w. były tam może ze trzy domy i żaden nie należał do Richthofenów. Zresztą można sprawdzić w księgach adresowych z końca XIX w.
UsuńProszę - http://www.baron.dziennik.swidnica.pl/grafika/manfred_1892.jpg
UsuńChodzi wręcz o "wohnhaft", czyli adres zamieszkania.
Dzięki za link. Tym bardziej mnie to dziwi skoro urodził się w Kleinburg a Kaiser Wilhelm Str. 92 bezsprzecznie jest dość daleko od Borka. Sprawdziłem ten adres w księdze adresowej z roku 1901 (stan z 1900) i pod adresem KWStr. 92/94 nie ma już? Richthofenów. W pierwszej części (nazwiskowej) jest Albrecht v. Richthofen ale pod adresem Museumsplatz 12 I piętro. Czy to jest ojciec Manfreda czy ktoś o identycznym imieniu?
UsuńTrudno powiedzieć, imię jest popularne, Richthofenów też trochę było... Co do książki adresowej - przydałaby się minimalnie starsza :). W późniejszych książkach przewija się brat Manfreda, ale (o ile pamiętam) zupełnie poza południowymi dzielnicami.
UsuńWitam, bardzo dobry blog. Trafiłem tu wczoraj i muszę przyznać, że przeczytałem "od deski do deski". Ciekawe materiały. Czekam na kolejne wpisy!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńManfred von Richhofen urodził się w Kleinburg będącej dziś częścią Wrocławia ze względu na to, że jego ojciec był oficerem i tam stacjonował. Rodzina Richthofenów swoje główne posiadłości miała skupione wzdłuż dzisiejszej linii kolejowej z Jaworzyny Śl. do Legnicy- Rogoźnica, Stanowice itd. Do dziś istnieją tam pałace gdzie można znaleźć ich rodzinne herby. To tłumaczy dlaczego związek Czerwonego Barona ze Świdnicą był znacznie ważniejszy niż z Wrocławiem. Można się o tym przekonać czytając jego pamiętniki. Historię rodziny i resztki mauzoleum w Rogoźnicy można obejrzeć pod linkiem http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=985226&page=43
OdpowiedzUsuńI właśnie ze względu na mnogość posiadłości jestem w stanie uwierzyć w wersję o Powstańców Śląskich. Tym bardziej, że ta kamienica wg książki adresowej była zamieszkana raczej przez ludzi bogatych. Związków rodziny z Wrocławiem bym nie przekreślał, stacjonowała ona tu aż do końca wojny (AdressBuch'1915 ma nawet brata Manfreda gdzieś na zachodzie miasta).
UsuńPobyt ojca Manfreda we Wrocławiu był związany z jego służbą we wojsku. Odszperałem jednak na stronie richthofen.de w dziale- hauser und orte nieco ciekawostek z pobliża Wrocławia. Konkretnie- Lothar von Richthofen, w latach- 1862-1884 posiadał coś w Karłowicach. W Romberg (Samotworze, w gminie Katy Wrocławskie) mieszkali dziadkowie Manfreda- Julius i Maria von Richthofen. Spędzał on u nich razem z rodzeństwem często w pałacu ferie jak pisze na stronie rodziny. Możliwe, że wymienione są to jedynie znaczniejsze posiadłości i niewykluczone, że rodzina zamożnych posiadaczy ziemskich miała oprócz tego we Wrocławiu jakieś mieszkania. Pełną listę posiadłości i więcej wiadomości na temat rodziny można znaleźć na wspominanej wcześniej stronie rodziny.
UsuńBardzo ciekawe wpisy. Sam chciał bym dodać coś od siebie. Przeglądając księgi adresowe sięgające końca XIX stólecia natknąłem się na niejakiego Albrechta Richthofena zamieszkującego przy ulicy Lipowej (Lindenallee). Skolei późniejsze roczniki pokazały to samo imię i nazwisko tym razem już przy Placu Muzealnum 12 I piętro(Museumsplass). Obiekt z placu muzealnego się nie zachował.
OdpowiedzUsuńO Lipowej jest trochę wyżej, ale data na domu jest o kilka lat młodsza od Manfreda :). Robi się coraz ciekawiej w poszukiwaniach!
UsuńCo do śmierci Czerwonego Barona to do tej pory nie jest ona wyjaśniona i ma kilka teorii. Możliwe, że zginął nie od odłamka tylko od pocisku karabinowego wystrzelonego z Ziemi. W każdym razie najmniej prawdopodobne jest zestrzelenie.
OdpowiedzUsuńW Świdnicy istnieje kamienica Richthofenów. A koło stanowisk PKS znajduje się duży głaz, który o ile dobrze pamiętam powinien mieć wyryte jego imię. W samym parku znajdują się resztki mauzoleum.
Tutaj znajduje się pamiętnik Czerwonego Barona: http://www.richthofen.pl/
Niedaleko Świdnicy budują replikę jego samolotu:
OdpowiedzUsuńhttp://swidnica24.pl/wydarzenia/odbudowuja-samolot-czerwonego-barona/
Szkoda, że nie poleci :)
UsuńA tu mam małą ciekawostkę. W Urzędzie Stanu Cywilnego w Ostrowie Wielkopolskim znaleziono akt zgonu Manfreda Albrechta von Richthofena. Oto link http://www.samorzad.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_samorzad.pap.pl&_PageID=2&s=depesza&dz=301701.wiadomosci&dep=62882&data=&_CheckSum=-1538119754
OdpowiedzUsuńZ mojego przeglądu wrocławskich adressbuchów wynika, że ojciec Manfreda hrabia Albrecht von Richthofen w roku 1891 i 1894 mieszkał we wspomnianej na początku kamienicy przy Kaiser Wilhelm Strasse 92/94; z kolei już w roku podany jest adres Kleinburg 15b Linden Allee, co odpowiada późniejszemu adresowi Lipowa 18/20. Willa ta należała do wrocławskiej rodziny kupców - Philippich, dziś już nie istnieje.
OdpowiedzUsuńCzyli być może akt urodzenia nie kłamie :-)
UsuńNa to wygląda, choć czasem adressbuch nie są dokładne, w kilku wydaniach brak było imion wymienionych w nim Richthofenów a jedynie ich zawody, albo też przekręcano nazwiska.
OdpowiedzUsuń