Wspomniane legenda zawiera ziarno prawdy. Na Ołbinie już od XII wieku istniało benedyktyńskie opactwo św. Wincentego. Ufundował je możnowładca Piotr Włostowic (który, nawiasem mówiąc, sporo nagrzeszył i w ramach pokuty musiał wznieść 77 kościołów). Dzięki rozległym koneksjom Włostowica zakonnicy otrzymali od władzy liczne dobra i przywileje. Już pod koniec XII w. usunięto z klasztoru benedyktynów (jak się można domyślić - mieli poważne problemy z dotrzymaniem zakonnej dyscypliny) i na ich miejsce sprowadzono norbertanów.
Opactwo rozbudowywało się z niespotykanym rozmachem, jego romańskie bryły wynosiły się nawet ponad wyrastające we Wrocławiu gotyckie wieże. Klasztor bardzo szybko stał się solą w oku miejskich rajców. Po pierwsze był obsadzony w dużej mierze przez Polaków, co stanowiło zadrę w budującej się tożsamości państwowej Śląska. Po drugie, jego katolicki charakter przeszkadzał rozpoczynającej swój pochód reformacji. Gdy nad Europą zawisła groźba najazdu tureckiego, władze na czele z Heinrichem Rybishem postanowiły zadać zakonnikom ostateczny cios. Pod pretekstem zwiększenia zdolności obronnych miasta (otoczony murami klasztor stanowił "konkurencję" dla niewielkiego wówczas Wrocławia, przez co mógł być wykorzystany jako przyczółek do ataku) zadecydowano o rozbiórce wszystkich budowli ołbińskiego opactwa. Ich elementy zostały wykorzystane m.in. przy budowie domu Rybischa, znajdującego się przy dzisiejszej ul. Ofiar Oświęcimskich. Najbardziej imponującą pozostałością klasztoru jest niewątpliwie portal ołbiński, wmurowany w ścianę kościoła św. Marii Magdaleny.
Burzenie opactwa odbywało się w atmosferze sztucznie napędzanego strachu przed Turkami. W błyskawicznym tempie bezpowrotnie zniszczono bezcenne zabytki, zbezczeszczono też nagrobki fundatorów - Piotra Włostowica i jego małżonki (głowy zmarłych posłużyły robotnikom do gry w kręgle...). Tak zakończyła się smutna historia lokalnego bastionu polskości.
Zdjęcie pochodzi z serwisu wroclaw.hydral.com.pl
Staw znajduje się pomiędzy budynkiem Wydziału Architektury (E1) Politechniki Wrocławskiej a kościołem św. Michała Archanioła, w Parku Stanisława Tołpy. Dojeżdżają tam zarówno tramwaje, jak i autobusy. Na rogu ulic Wyszyńskiego i Prusa znajdował się niegdyś drugi staw, który nie dotrwał do naszych czasów. Być może to właśnie jego dotyczyła wspomniana we wstępie posta legenda.