Owa subtelność to niepozorna rzeźba przy ulicy Kozanowskiej. Już od pierwszego spojrzenia budzi w przechodniach niepokój. Logika podpowiada, że to matka trzymająca swoje niemowlę. Ja mam jednak zupełnie inne skojarzenie. Zastanawiam się wręcz, czy moja interpretacja wynika z jakiegoś szalonego zbiegu okoliczności, czy też z celowych zabiegów autora.
Od niepamiętnych czasów wiejskie wierzenia ludowe, przekazywane z pokolenia na pokolenie, trwały w umysłach ludzkich, nietknięte nawet przez ekspansywne chrześcijaństwo. Gdy nadchodził czas żniw, całe rodziny wyruszały na pola zbierać owoce swojej pracy. Jak co roku dokuczał im letni skwar, falujące powietrze wdzierało się do nozdrzy, ścięte zboże zaś upadało dostojnie na usłaną ostrymi cieniami ziemię. W południe, kiedy temperatura sięgała już zenitu, nad rozgrzanymi polami pojawiały się piaskowe wiry. Rolnicy zobaczywszy je uciekali w popłochu w zacienione miejsce, aby przeczekać największy upał. Wiedzieli doskonale, że wir może być zwiastunem groźnego demona – południcy. Demon ów przybierał w słowiańskich kulturach najróżniejsze formy. Polskie podania mówią o młodej kobiecie ubranej na biało, Czesi wyobrażali ją sobie jako starą, okropną wiedźmę. Pojawiała się około godziny dwunastej, srogo karząc za pracę lub zabawę w pełnym słońcu. Dorosłych dusiła, łamała im kości i ucinała głowy. Dzieci pożerała lub porywała, porzucając z dala od pola. Według niektórych wierzeń lubiła zadawać zagadki, mszcząc się złośliwie na ludziach nie znających odpowiedzi. Czasami karą było tylko iskanie jej zwichrzonych włosów, a czasami wymyślna śmierć...
Powracając do Kozanowa – szczerze zdziwił mnie fakt, że rzeźba stoi na skraju placu zabaw. Południce atakowały dzieci właśnie na miedzach lub granicach pól, do dziś zresztą panuje przesąd, że nie wolno tam stawiać wózków i kołysek. W dodatku twarz kobiety z rzeźby jest – delikatnie mówiąc – mało przyjazna. Być może przedstawia dawnego demona? Być może ta postać wcale nie trzyma swojego dziecka? Słowiański wydźwięk pozostałych drewnianych pomników w okolicy zdaje się potwierdzać, że w całych tych rozmyślaniach może być ziarnko prawdy.
Tak na marginesie – wiele posiadanych przez nas informacji o południcach zgromadził czeski pisarz i etnograf – Karel Jaromír Erben. W 1853 roku wydał zbiór ballad "Kytice z pověstí národních". Niestety nie udało mi się znaleźć polskiego przekładu, możecie jednak obejrzeć fragment ekranizacji (chyba nie doczekamy czasów, kiedy nasze lektury zaczną być przenoszone na ekran z takim rozmachem i fantazją...).